Ja też mam zamiar. Mam nadzieję, że nie przysnę z nudów. To będzie moja 1sza styczność z tym filmem. Liczę na dobry dramat ;]
Film jest naprawdę świetny, choć trudny w odbiorze. Polecam wszystkim "wrażliwcom".
Ja zapewne dotrwam jak zawsze w takich godzinach do godziny 00, a reszte filmu dokończe sobie następnego dnia ;)
Też licze na dobry dramat, do jego obejrzenia skłania mnie Redford jako reżyser, może byc ciekawie.
Oraz to, że film pokonał na gali oscarów świetnego 'Wściekłego Byka' jako film roku.
Dzisiaj seans z Redfordem. Najpierw na Ale Kino+ "Wszyscy ludzie prezydenta" 8/10, teraz "Zwyczajni ludzie". Mam nadzieję, że będzie równie dobry.
Niestety się zawiodłem. Film niezły, ale niczym się nie wyróżnia na tle innych podobnych dramatów. Oscary kompletnie niezasłużone, w porównaniu z "Wściekłym bykiem" wydają się wręcz śmieszne.
Nie zgodzę się ! Film zjawiskowy, genialny, tak w prosty sposób poruszający... przyznam szczerze, iż się wzruszyłem ;) Przepiękna rola Timothy Huttona.
10/10 !!!!
Powiem Wam, że przez jakieś pierwsze 45 min byłam rozczarowana bo film prezentował się po prostu przeciętnie. Dalsza część jednak mnie wciągnęła. Ktoś powie, że to historia jakich wiele. Owszem, ale grunt to przedstawić ją w interesujący dla widza sposób. Nie była to produkcja na której zalałam się łzami, ale oglądałam ją z zaciekawieniem. Ponadto podczas seansu dwukrotnie zaskoczył mnie obrót zdarzeń, co jest oczywiście na + dla filmu.
Mimo wszystko najbardziej przypadła mi do gustu postać taty grana przez Donalda Sutherlanda, ale do gównego bohatera nie mam większych zastrzeżeń. Po prostu Calvin był jedyną osobą, która w racjonalny sposób od początku widziała i chciała rozwiązać problemy rodziny.
"Zwykli ludzie" to dobry film i nie żałuję poświęconego czasu na oglądanie. Dlatego też uważam że ocena 7/10 jest oceną idealną.
Macie jakieś podobne / inne spostrzeżenia?
Pamiętam, że jakieś 10 lat temu, ten film leciał w godzinach popołudniowych na Jedynce lub Dwójce. Wróciłam właśnie ze szkoły i przypadkiem trafiłam na drugą połowę (a może nawet tylko ostatnie pół godziny) filmu, ale i tak zrobił na mnie duże wrażenie i obiecałam sobie, że jeszcze kiedyś zobaczę go w całości. No i wreszcie doczekałam się i nie zawiodłam się. Dobry dramat, który się nie starzeje.
Wszyscy aktorzy świetnie zagrali, a młody Huttom miał w sobie coś tak magnetycznego, że skupiał na sobie całą uwagę. Podobało mi się też niestereotypowe przedstawienie rodziców: czuły i wyrozumiały ojciec kontra twarda, zimna matka.
A z takich socjologicznych obserwacji to, zadziwiający był dla mnie poziom życia amerykańskiej klasy średniej w końcówce lat 70-tych, kiedy to był nagrywany film. Z ciekawostek dodam, że jedyny syn Mary Tyler Moore - aktorki grającej matkę Conrada - zginął w tym samym roku, w którym film, "Zwyczajni ludzie" wszedł do kin. Przypadkowo postrzelił się.
A tak w ogóle potrafi ktoś wytłumaczyć dlaczego Timothy Hutton był nominowany do Oscara za drugo- a nie pierwszoplanową rolę? Jeśli nie on, to kto był głównym bohaterem filmu? Mogę jeszcze przyjąć, że równorzędnymi pierwszoplanowymi bohaterami była cała trójka: ojciec, matka, syn, ale sklasyfikowanie roli Huttona jako drugoplanowa? Dziwne.
Dla mnie film nie wybija się ponad przeciętność. Dobra gra aktorska, niezły scenariusz, czy parę oryginalnych "chwytów" to za mało, żeby tego typu obraz był przynajmniej bardzo dobry. Być może za dużo podobnych filmów obejrzałem i "Zwyczajni ludzie" mnie nie poruszają. Wydaje mi się jednak, że dramaty rodzinne to tak wyeksploatowany temat, że trzeba nie lada umiejętności, żeby przedstawić taki film w nowy, ciekawy sposób. Redfordowi się to nie udało, choć jak na debiut to i tak całkiem nieźle. Co do nominacji to równie dobrze można zapytać dlaczego Hailee Steinfeld ("Prawdziwe męstwo") została w tym roku nominowana z rolę drugoplanową, skoro na ekranie nie było w zasadzie żadnej innej kobiety? Akademia robi co chce i nie ma zamiaru tłumaczyć się ze swojej głupoty. Dla Huttona to w zasadzie dobrze, bo w pojedynku z De Niro nie miał by szans.
Nie mówię, że to najlepszy film jaki w życiu widziałam, dla mnie jednak wybija się ponad przeciętność. Że tematyka nieoryginalna? Dzisiaj trudno znaleźć cokolwiek oryginalnego. W filmie tak jak w życiu - wszystko już było. Zatem nie liczy się temat, ale podejście do niego. Ciekawe dialogi, cztery wyraziste postacie i ten smaczek końcówki lat 70-tych - na mnie to działa. Zauważ też, że "Zwyczajni ludzie" mają już ponad 30-lat i dramaty rodzinne, o których mówisz, zapewne powstały już po "ZL", a być może wręcz na nich się wzorowały. Wszak to oscarowy film. A być może przemawia przeze mnie sentyment sprzed 10 lat. Kto wie, ale będę bronić tego filmu bo we mnie wywołał emocje.